-Wstawaj Caitlin!- krzyknął przez megafon do ucha.
Po *uj nam megafon w domu?! Ughhh... Nieważne...
-Już wstaję- mruknęłam- czemuż mnie drogi człowieku budzisz o tak wczesnej porze w wakacje?- spytałam ze zdziwieniem.
-Wakacje?- zdziwił się Louis- księżniczko, jest 2 września.
-osz ty... to tak szybko zleciało. Dobra, idę sprawdzić e-maila...
W naszej szkole jest taka tradycja, że dopiero dopiero drugiego idziemy do szkoły, a plan lekcji dostajemy na pocztę. Moim oczom ukazał się cudowny plan lekcji, na którym pierwszą lekcją była... Geografia!!! Już tłumaczę, dlaczego mam taki zaciesz: otóż na tej lekcji są największe odpały i najszybciej można trafić do dyrektora. Wybrałam numer do Chrisa.
-Siema laska- usłyszałam pozytywny głos w słuchawce.
-Siema Kryśka... Nie zgadniesz, jaka jest pierwsza lekcja...
-Czekaj... Czy ja śnię, czy to geografia?- spytał rozmarzonym głosem.
-Bingo- zachichotałam.
-To do zobaczenia za 25 minut.
-40 minut- targowałam się.
-Pół godziny i ani minuty dłużej- powiedział rozłączjąc się, zanim zdąrzyłam dalej się targować.
-Dobsz... Trzeba się ubrać- szepnęłam do siebie.
Ściągnęłam piżamę i założyłam bielizne. Do tego założyłam jeansowe rurki. Nagle poczułam, jak ktoś zakrywa mi oczy. Normalna dziewczyna przestraszyłaby się, ale ja od razu wiedziałam, że to Liam.
-Payne, masz sekundę na zdjęcie tych rąk, no chyba, że chcesz sobie przypomnieć, jak to było, jak Lou uczył mnie boksu- otrzymałam natychmiastową reakcję, jakiej się spodziewałam- dziękuję.
-Fajny stanik- tsaaa, typowy Liam.
-Dzięki, mi też się podoba- powiedziałam zakładając fioletową bokserkę, a na to niebieską bluzę.
-Ej, siedzimy razem na matmie?- spytał, na co skinęłam głową, na znak zgody- pamiętaj, czekamy na jakiś przypał na gegrafii- uśmiechnął się zniewalająco zanim wyszedł przez okno.
Z uśmiechem weszłam do kuchni i biorąc jabłko wyszłam z domu z torbą przewieszoną przez ramie, uprzednio zamykając drzwi.
-Siema bejbeee- wydarł się Chris.
-Witaj mistrzu- przytuliłam chłopaka.
-Podążaj za mną, idźmy do szkoły- powiedział władczym tonem ruszając w przeciwnym kierunku niż była strona.
-Te, władco miejskich kanalizacji... Szkoła w przeciwną stronę- zaśmiałam się.
-Przecież wiem- powiedział zawracając- sprawdzałem twój refleks.
-Tak, oczywiście...
I tak ruszyliśmy do "zacnego" budynku. Nim się obejrzałam staliśmy przed szkoła.
-Czekaj, idę przywitać się z Niall'em- mruknął Chris odchodząc ode mnie.
Weszłam do szkoły nie patrząc przed siebie. Nagle ktoś na mie wpadł.
-Sorry- mruknął neiznajomy- nie patrzyłem, gdzie idę...
-Nie, no, spoko...
-Jestem Justin- powiedział szatyn wyciągając rękę w moją stronę.
-A ja Cailin- tez wyciągnęłam w jego stronę rękę.
-Może poszłabyś ze mną do Starbucks'a... Na kawę mrożoną? Jako przeprosiny- zasugerował z łobuzeskim uśmiechem.
-Ok...
-To bądź o 15.20, tu w tym miejscu- powiedział i odszedł z cwanym uśmieszkiem.
-Hej, już jestem- mruknął Kryśka.
-To podążajmy pod salę do geografii...
-Ruszajmy- zachichotał.
Ucieszyłam się widząc "ukochaną" salę.
-Och- westchnęłam, a wszystkie wspomnienia wróciły.
Po *uj nam megafon w domu?! Ughhh... Nieważne...
-Już wstaję- mruknęłam- czemuż mnie drogi człowieku budzisz o tak wczesnej porze w wakacje?- spytałam ze zdziwieniem.
-Wakacje?- zdziwił się Louis- księżniczko, jest 2 września.
-osz ty... to tak szybko zleciało. Dobra, idę sprawdzić e-maila...
W naszej szkole jest taka tradycja, że dopiero dopiero drugiego idziemy do szkoły, a plan lekcji dostajemy na pocztę. Moim oczom ukazał się cudowny plan lekcji, na którym pierwszą lekcją była... Geografia!!! Już tłumaczę, dlaczego mam taki zaciesz: otóż na tej lekcji są największe odpały i najszybciej można trafić do dyrektora. Wybrałam numer do Chrisa.
-Siema laska- usłyszałam pozytywny głos w słuchawce.
-Siema Kryśka... Nie zgadniesz, jaka jest pierwsza lekcja...
-Czekaj... Czy ja śnię, czy to geografia?- spytał rozmarzonym głosem.
-Bingo- zachichotałam.
-To do zobaczenia za 25 minut.
-40 minut- targowałam się.
-Pół godziny i ani minuty dłużej- powiedział rozłączjąc się, zanim zdąrzyłam dalej się targować.
-Dobsz... Trzeba się ubrać- szepnęłam do siebie.
Ściągnęłam piżamę i założyłam bielizne. Do tego założyłam jeansowe rurki. Nagle poczułam, jak ktoś zakrywa mi oczy. Normalna dziewczyna przestraszyłaby się, ale ja od razu wiedziałam, że to Liam.
-Payne, masz sekundę na zdjęcie tych rąk, no chyba, że chcesz sobie przypomnieć, jak to było, jak Lou uczył mnie boksu- otrzymałam natychmiastową reakcję, jakiej się spodziewałam- dziękuję.
-Fajny stanik- tsaaa, typowy Liam.
-Dzięki, mi też się podoba- powiedziałam zakładając fioletową bokserkę, a na to niebieską bluzę.
-Ej, siedzimy razem na matmie?- spytał, na co skinęłam głową, na znak zgody- pamiętaj, czekamy na jakiś przypał na gegrafii- uśmiechnął się zniewalająco zanim wyszedł przez okno.
Z uśmiechem weszłam do kuchni i biorąc jabłko wyszłam z domu z torbą przewieszoną przez ramie, uprzednio zamykając drzwi.
-Siema bejbeee- wydarł się Chris.
-Witaj mistrzu- przytuliłam chłopaka.
-Podążaj za mną, idźmy do szkoły- powiedział władczym tonem ruszając w przeciwnym kierunku niż była strona.
-Te, władco miejskich kanalizacji... Szkoła w przeciwną stronę- zaśmiałam się.
-Przecież wiem- powiedział zawracając- sprawdzałem twój refleks.
-Tak, oczywiście...
I tak ruszyliśmy do "zacnego" budynku. Nim się obejrzałam staliśmy przed szkoła.
-Czekaj, idę przywitać się z Niall'em- mruknął Chris odchodząc ode mnie.
Weszłam do szkoły nie patrząc przed siebie. Nagle ktoś na mie wpadł.
-Sorry- mruknął neiznajomy- nie patrzyłem, gdzie idę...
-Nie, no, spoko...
-Jestem Justin- powiedział szatyn wyciągając rękę w moją stronę.
-A ja Cailin- tez wyciągnęłam w jego stronę rękę.
-Może poszłabyś ze mną do Starbucks'a... Na kawę mrożoną? Jako przeprosiny- zasugerował z łobuzeskim uśmiechem.
-Ok...
-To bądź o 15.20, tu w tym miejscu- powiedział i odszedł z cwanym uśmieszkiem.
-Hej, już jestem- mruknął Kryśka.
-To podążajmy pod salę do geografii...
-Ruszajmy- zachichotał.
Ucieszyłam się widząc "ukochaną" salę.
-Och- westchnęłam, a wszystkie wspomnienia wróciły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz